List do wnuczki |
Genesis kobiety Kochana Moja. Rozmowy, spotkania, wreszcie album dla Ciebie, który jest już na ukończeniu, to dotychczasowe, znane Ci dobrze sposoby naszych licznych kontaktów. Teraz piszę ten list. Zarówno dzień 8 marca, jak i propozycja Księdza Kanonika, bym wygłosiła prelekcję w kościele, przyznaję, niezbyt mi się spodobały. Przyszła jednak refleksja i… pewna natrętna myśl: „Twoja wnuczka, ta mała dziewczynka, już staje się kobietą”! Zaraz potem pojawiły się pytania: - O co chodzi z tym Dniem Kobiet? – Czy w ogóle wiesz, kim się stajesz jako kobieta? – Gdzie jest prawda, Źródło i równocześnie wizja kobiecości? To nie są pytania nieważne, zwłaszcza że wokół kobiecości, ale i męskości panuje jakiś niepokój, a nawet zamęt. Dziewczyny, jak słyszę i czytam, chcą być chłopcami, przeżywają wielki niepokój w związku ze swoją płcią, czują się zagubione – jednym słowem zarysowuje się wielki kryzys tożsamości. A i kobiety dorosłe często czują się źle w swej kobiecości. Chcę Ci więc pokazać, kochana moja, kim naprawdę jesteś, jakie jest twoje i moje miejsce w tym świecie, a jeszcze dokładniej, w stwórczym i zbawczym planie Boga. To, o czym teraz napiszę, może Ci się wydać fantastyczną wizją, bliską bajkowej idei, ale to nie moja literacka fikcja, ani opowieść z krainy fantasy: to Genesis, Księga Rodzaju, Pierwsza Księga Biblii. Z niej, jak u źródła czerpiemy wiedzę o naszej tożsamości, o naszym pochodzeniu. Tam była nasz początek. Najpierw czytamy, jak stwórczym aktem Bóg powołał świat do istnienia, a potem ulepił „z gleby wszelkie zwierzęta”. Podobnie postąpił przy stworzeniu mężczyzny – po prostu go ulepił. Ale z kobietą było zupełnie inaczej. „Po czym Jahwe-Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę” (Rdz 2, 22). To oznacza, kochana, że Pan Bóg stwarzając mężczyznę i zwierzęta postąpił jak garncarz – tak zwyczajnie lepił ich z gliny. Stwarzając kobietę był i jest budowniczym. Wielu komentatorów, biblistów uważa, że chodzi tu akt specjalisty, architekta, kogoś, kto coś zaprojektował i skonstruował. Zatem stworzenie kobiety jest dla Boga czymś wyjątkowym, jest w tym coś sakralnego (jak np. przy opisie budowy świątyni jerozolimskiej). A przy tym… coś, czego brakowało mężczyźnie, bo zanim została zbudowana, Bóg zauważył samotność mężczyzny. Gdy Bóg stworzył Ewę, nazywa ją: „ezer kenegdo”. Ten trudny do przetłumaczenia zwrot nie oznacza jedynie „pomocy” czy nawet „towarzyszki”, ale szerzej: widzi ją jako „wspierająca u jego boku”, a nawet „wybawicielka”. Słowo „ezer” w Starym Testamencie odnosi się … do samego Boga, u którego szukam pomocy. A więc, moja kochana, nie dość, że Bóg wymyślił Cię i zbudował (niejako wyrzeźbił), to jeszcze obdarzył Cię wielką godnością. Przez kobietę Bóg budzi w sercu Adama radość, wdzięczność, pełnię. Przez kobietę Bóg wypełnia pustkę u boku Adama, oddala samotność, która nie jest dla niego dobra. Przez kobietę całkowicie podobną i całkowicie różną, Bóg sprawia, że w sercu Adama pojawia się miłość. Ona, kobieta, jest dla mężczyzny pośredniczką miłości. W tym tkwi nasza tajemnica. Nic dziwnego, że kiedy Adam zobaczył Ewę, wykrzyknął z radości: „Ta dopiero jest kością z moich kości, ciałem z mego ciała” (Rdz 2, 22). Echo tego pierwszego zachwytu Adama (mężczyzny) trwa przez pokolenia, pobrzmiewa w jakże pięknej Księdze „Pieśni nad Pieśniami”: „O jakże piękna jesteś, przyjaciółko moja, jakże piękna… Ogrodem zamkniętym jesteś, źródłem zapieczętowanym” (PnP 4, 1; 2, 14). Francuski poeta Paul Claudel nazwał kobietę „narzędziem i wspólnikiem Boga, ukochaną Boga”. Ona, napełniona miłością od Boga, niesie tę miłość Adamowi. Bóg „przyprowadza” kobietę do świata. Jan Paweł II w Liście Apostolskim „O godności i powołaniu kobiety” określa ją mianem geniuszu. Pisze: „Kościół dziękuje za wszystkie kobiety i za każdą z osobna…, za wszystkie zwycięstwa, jakie zawdzięcza ich wierze, nadziei i miłości”. List ten, jak żaden dotąd z papieskich dokumentów, ukazuje kobietę w całym „bogactwie kobiecości i powołania”. To kobieta jest jakby miłosnym uwieńczeniem stworzenia, pieczęcią Boga. Dlatego szatan doskonale wie, że dla złamania przymierza między Bogiem a ludzkością oraz dla jej zniszczenia, trzeba dosięgnąć kobietę, uwieść ją, zdeprawować. W kobiecie stworzonej, by być kochaną, jest Źródło, nad którym mężczyzna nie pochylił się wystarczająco, aby z niego skorzystać i siebie napełnić. To duchowe pragnienie miłości czyni kobietę bardziej otwartą na Boże Zwiastowanie, na Jego Słowo, ale też… wystawia ją na pokusy fałszywego zwiastowania – szatana. I stało się… Z pośredniczki, staje się „błądzącym bóstwem”, różową lalką, najnowszym modelem mody, którą wymyśla dla niej mężczyzna, wreszcie krzyczy światu, że ona decyduje o życiu i śmierci, dobru i złu, bo taki jest jej wybór! Szatan triumfuje! Następuje wielki rozpad stworzenia. Utraciwszy harmonię miłości, kobieta doświadcza pękniętej wizji samej siebie w oczach mężczyzny. Staje się dla niego jedynie sposobem na samotność, konkurentką do sukcesu, przedmiotem zhańbionym i konsumpcyjnym. Z jej ciała czyni się wycinanki erotyczne, jest karmicielką, kucharką, służącą, gospodynią, pracownicą, która zakłóca organizację pracy za każdym razem, gdy oczekuje dziecka itd. itd. Dlatego Claudel w swoim poemacie „Dziewica w południe” woła dramatycznie: „Jest południe. Widzę otwarty kościół. Trzeba wejść. Matko Jezusa Chrystusa, nie przychodzę się modlić. Nie mam nic, co bym mógł Ci dać, nic, o co chciałbym prosić. Przychodzę Matko, tylko by na Ciebie patrzeć… Bo Ty jesteś piękna, bo jesteś niepokalana, kobieta w łasce wreszcie przywróconej. Stworzenie w swej pierwszej godności i w swym ostatecznym rozkwicie jakim wyszło od Boga, u świtu swej pierwotnej świetności…”. Wśród zamazywanej kobiecości, wśród rys i pęknięć na portrecie kobiety, Maryja jest dla każdej kobiety wzorem doskonałości, jaką każda z nas została obdarzona: piękna, doskonała, zachwycająca, „ukochana Boga”, pośredniczka miłości, namiot Obecności. Maryja jest dziewczyną, kobietą z krwi i kości, żyjącą wśród szarości dnia codziennego, ale ocalająca w tej szarości blask życia. Pod jednym wszakże warunkiem: wsłuchana w Słowo Przedwiecznego, ulega tylko Jego Słowu, zawierzając się całkowicie Jego natchnieniom. Nie ma raju, został zniszczony. Nie żyjemy w raju. Maryja też w nim nie żyła, a jednak… serce człowieka może ocalić ten raj, wytworzyć „mikroklimat”, w którym owocować będzie ludzka miłość. Oto co może zdziałać serce kobiety we współpracy z Łaską Bożą. To, moja kochana, nasze zadanie. Po to jest mój list, po to moja i twojej mamy obecność przy tobie. – Byś była tą, która ocala miłość, gdziekolwiek będziesz. I jeszcze… Pamiętaj o swoim najlepszym przyjacielu – Aniele Stróżu. Postaw go u bram swojej kobiecości, bo on najlepiej wie, które ścieżki prowadzą do jej rozkwitu. babcia E. |